wtorek, 27 stycznia 2015

Rozdział III

-Nie ignoruj mnie, muszę wrócić do domu.. proszę.- czułam się bezsilna. Moje oczy zaczęły piec. Zaraz się rozpłacze.
-Proszę. - szepcze. 
Ignoruje mnie. Co się ze mną stanie? Nie wytrzymuje już, z moich oczu zaczynają płynąc łzy. Szlocham cicho patrząc przez szybę. Co ja mu zrobiłam? Poczułam jak auto się zatrzymało. Powoli otwieram oczy, nie ma go w samochodzie... szybko otwieram drzwi i biegnę przed siebie.. gdzie ja w ogóle jestem w jakimś magazynie? Ten człowiek jest nienormalny, nagle poczułam szarpnięcie przewróciłam się.. on na mnie. O NIE! Patrzy na mnie ciemnymi ze złości oczami. Jest wściekły. Biorę głęboki oddech.
- Zostaw mnie.- syczę.
- Zamknij się- odpowiada nadal wściekły.
Przysunął do mnie swoją okropną twarz i zaczął mnie całować po szyi.. nagle myślami wróciłam to tamtego dnia.. kiedy ten obrzydliwy mężczyzna leżał na mnie kiedy dotykał mnie... ja prosiłam żeby tego nie robił błagałam.. a on, on nie przestawał.. zabrał coś bardzo ważnego... zabrał moje dziewictwo... zaczęłam szlochać.
-Proszę Justin, zostaw mnie..błagam. - szeptałam nie miałam sił na nic więcej. Jego ciało zesztywniało.. popatrzył mi prosto w oczy...
- Ty chyba mnie myślałaś że Cię zgwałcę prawda ?- spytał z szeroko otwartymi oczami. Z jego twarzy nie idzie nic wyczytać.
-N...nie wiem. - odpowiedziałam przez płacz.
- Kurwa, nigdy bym tego nie zrobił, chciałem po prostu.. uhg.
- Posłuchaj uwierz, że nigdy w życiu nawet o tym nie pomyślałem.- powiedział stanowczo za blisko mojej twarzy, a ja jedynie czego chciałam to, aby ze mnie zszedł.
Kiedy to zrobił zerwałam się na równe nogi zakrywając każdy skrawek mojego ciała. Stałam tam i cała drżałam. Chciałam wrócić do domu i zapomnieć o wszystkim.. On zaczął się podnosić.. podszedł do mnie i chwycił mnie za rękę.. szybko ją wyszarpnęłam..
- Nie bój się mnie.- burknął.
- Jak mam się nie bać skoro mnie porwałeś, naruszyłeś moją prywatność i do tego zabrałeś tutaj? Gdzie my w ogóle jesteśmy? - powiedziałam głośniej, niż zamierzałam wyrzucając ręce w górę.
Patrzył na mnie chwilę zaskoczony.
- Ja.. Ja nie wiem dlaczego Cię tu zabrałem. - powiedział a w jego oczach było widać szczerość
- Chciałem Ci tylko powiedzieć żebyś nikomu nie mówiła o tym co widziałaś...
- Nie interesuje mnie twoje życie Bieber, nie miałam zamiaru nikomu mówić. Po prostu odwieź mnie do domu. - nie wiem skąd we mnie tyle odwagi.
- Jak sobie chcesz. - wyminął mnie i ruszył w kierunku samochodu.
Bez słowa podążałam za nim, wsiadłam na miejsce pasażera i odwróciłam twarz w stronę okna. Droga niesamowicie się dłużyła..
W końcu zatrzymaliśmy się pod moim domem.
- Dziękuję- mruknęłam i trzasnęłam drzwiami.
Mama siedziała przy blacie w kuchni, a tata w salonie przed laptopem.
- Hej- powiedziałam z przyklejonym uśmiechem.
- Hej skarbie gdzie byłaś?- mama spojrzała na mnie i w jej oczach można było wyczuć zmartwienie
- Płakałaś ?.-Kurwa no to po mnie.
- Nie, może lekko się rozmazałam. - Boże, gorszej wymówki mieć nie mogłam.
- Zagadałam się z Cher, dziewczyną którą poznałam w szkole i jakoś straciłam poczucie czasu.
- Ach.. no dobrze. - uśmiechnęła się promiennie. Nie potrafiłam nie odwzajemnić tego gestu.
- Pójdę do siebie. Jestem wykończona. - wzięłam torbę i ruszyłam na górę.
W końcu w swoim pokoju, w moim małym kąciku. Odłożyłam torbę na swoje miejsce i położyłam się na łóżku. Zaczęłam myśleć o tym co się dzisiaj wydarzyło.. zaczęłam myśleć o Nim, jakby nie patrzeć jest bardzo przystojny, idealna szczękam, duże brązowe oczy, pulchne usta, perfekcyjnie ułożone włosy..nie on nie jest tylko przystojny on jest cholernie seksowny,
- Carly, ogarnij się - odezwał się głos w mojej głowie.
Nawet nie wiem kiedy zasnęłam..
                                                               ***
Obudziłam się spocona i ciężko oddychałam.. popatrzyłam na zegarek: trzecia w nocy..Wzięłam bieliznę i poszłam się odświeżyć. Po piętnastu minutach leżałam w łóżku i znów odpływałam do krainy snów.
                                                               ***
Dziś obudziłam się przed budzikiem. Byłam całkiem wyspana i miałam bardzo dobry humor. Ubrałam spodenki z wysokim stanem i krótki czarny top, który odsłaniał całkiem sporo mojego brzucha.
Wzięłam plecak i zbiegłam na dół. Na stole czekały na mnie omlety z miodem i sok pomarańczowy.
-Hej - przywitałam się z mamą
-Hej, ktoś przysłał dla Ciebie kwiaty, - Pokazała na piękny bukiet
- Ciekawe od kogo? - podbiegłam do niego podekscytowana. Wyciągnęłam mała białą karteczkę przeczytałam krótki liścik, po czym zakręciło mi się w głowie.
 "NIE UCIEKNIESZ PRZED PRZESZŁOŚCIĄ ~C" o nie tylko nie on... do oczy napłynęły mi łzy..
_____________________________________________________________________________


Noo i trzeci rozdział! :)
Jak myślicie kim jest C?
Miłego czytania :)





środa, 21 stycznia 2015

Rozdział II

Ujrzałam mamę. Uf.. Nie miałam już ochoty błąkać się bez celu, w dodatku strasznie bolały mnie nogi. Nie byłam fanką sportu.
- Kochanie co tu robisz? - zapytała mama z niepokojem w głosie.
- Ym, zwiedzam okolice- odpowiedziałam trochę zmieszana, przecież mam 17 lat, a zgubiłam się jak małe dziecko.
- Yhym. Wskakuj do auta- uff jak dobrze, mama zawsze była przy mnie, kiedy jej potrzebowałam.
W trakcie drogi  znów myślałam o chłopaku ze szkoły.. zachowywał się jak dupek, a i tak mnie do niego ciągnęło.. moje przemyślenia przerwał trzask drzwiami. Nawet nie zauważyłam, że dojechaliśmy do domu.
Szybko poszłam do swojego pokoju, kochałam go. Przebrałam się w wygodny dres, usiadłam przy oknie i zaczęłam czytać książkę, lubiłam to, najczęściej były to romanse, wyobrażałam sobie różne miłosne historie z moim udziałem, tak w sumie nigdy jeszcze nie byłam zakochana. Tak mam 17 lat i nigdy się nie całowałam, po prostu nie potrzebowałam bliskości chłopaka. Zawsze byłam sama i to chyba strach nie pozwala mi się otwierać przed ludźmi.
Popatrzyłam za okno i ujrzałam chłopaka całkiem dobrze zbudowanego, kłócił się z jakąś dziewczyna. Szybko przebiegłam przez pokój i zgasiłam światło, aby pozostać niezauważona. Chłopak wyglądał na zdenerwowanego. Nagle odepchnął dziewczynę, przez co straciła równowagę, lecz w porę ją odzyskała. Podeszła do niego i uderzyła go w twarz po czym odeszła...
Postanowiłam zapomnieć o zaistniałej sytuacji i podłączyć telefon, który nadal był rozładowany. Kiedy to zrobiłam telefon zaświecił przez co chłopak spojrzał w tę stronie...i o Boże to piepszony Justin, tak to ten chłopak na którego wpadłam... jedno jest pewne mam przejebane. Szybko ukrywam się i myślałam co mam robić z tego co widziałam jest niebezpieczny... ale przecież nie mógł zobaczyć, że to ja. Odeszłam od okna sięgnęłam po bieliznę i długą koszulkę w której spałam.
Ruszyłam do łazienki. Napełniłam wannę wodą, po czym zaczęłam się relaksować pod wpływem ciepła otaczającego moje ciało.
Po jakimś czasie woda zrobiła się chłodna, więc postanowiłam wyjść. Owinęłam się grubym, białym ręcznikiem i nałożyłam na siebie wcześniej przygotowane rzeczy. Poszłam spać.
                                                                           ***
Beep-beep-beep.
- Ugh- schowałam głowę pod poduszkę. Cholerny budzik. Kto wymyślił takie rzeczy?
- Kochanie wstawaj, jest już 7:45. - wrzasnęła mama, lecz zanim dokończyła ja już stałam a nogach. Zaspałam. . W życiu nie zdążę.
Pospiesznym krokiem podeszłam do ściany i wyciągnęłam jeansowe, jasne spodnie z dziurami i luźny top. Pobiegłam do łazienki, umyłam twarz, wyszczotkowałam zęby, po czym rozczesałam włosy, a na twarz nałożyłam trochę podkładu, oczy podkreśliłam kredką. Ubrałam się, wzięłam torbę i pobiegłam na dół. Bez śniadania ruszyłam do auta mamy, w którym ta już siedziała.
- Już miałam jechać bez Ciebie. Wiesz, że jesteśmy spóźnione? - spytała zdenerwowana.
- Tak, wiem. A teraz jedź już. – burknęłam.
Droga zajęła nam 10 minut
W pośpiechu wyszłam z auta i ruszyłam w stronę wielkich drzwi.
Kiedy znalazłam się w środku podążyłam do klasy, którą z trudem znalazłam. Miałam język angielski ze starszą klasą, nie dość, że nikogo nie znam, to jestem spóźniona. Nienawidzę swojego życia. Lekko zapukałam do klasy, po czym weszłam wszystkie twarze było zwrócone w moją stronę.
- Ym.. przepraszam za spóźnienie panie Clark. – wyjąkałam.
- Oh... ty pewnie jesteś Carly. Co było powodem twojego  spóźnienia? – zapytał pan Clark.
Stojąc pod tablicą, moja twarz stała się czerwona... dlaczego nie mogę po prostu usiąść.
- Zaspałam. Przepraszam to się więcej nie powtórzy. – mruknęłam słabym głosem
- Mam taką nadzieję, znajdź wolne miejsce i usiądź. - pokazał ręką w stronę klasy. Z głową w dole poszłam na sam koniec nie patrząc na osobę, obok której usiadłam. Czułam wzrok na sobie, ale nie miałam odwagi spojrzeć w na osobę koło mnie. Nagle poczułam rękę na swoim kolanie... spięłam się szybko podniosłam głowę. Zobaczyłam piękne brązowe oczy i o nie, one należą do Justina. Kurwa teraz to już serio nienawidzę swojego życia. 

- Yyy... c..co ty robisz ? - pisnęłam przerażonym głosem. 
Ignorował mnie, nadal trzymają rękę na mojej skórze.
- Przestań - warknęłam szeptem, aby nie zwrócić uwagi nauczyciela.
Nadal nic. Położyłam moją rękę na jego i próbowałam ją zabrać, lecz on zacisnął ją sprawiając mi ból...
- Nie ładnie tak podglądać. Radziłbym Ci trzymaj morde na kłódkę jeśli wiesz, co dla Ciebie dobre sąsiadko.- warknął mi prosto do ucha przez co przeszły mi ciarki.
Chwila chwila czy on powiedział sąsiadko o nie... niech mnie ktoś zabije. Poczułam ulgę. kiedy wziął rękę.
-Panie Bieber czy ja panu przeszkadzam- usłyszałam głos pana Clarka...
Chwilę później zadzwonił dzwonek. Ufff... szybko zabrałam swoje rzeczy i uciekłam.
Reszta dnia minęła szybko, ale cały dzień nie widziałam Cher...polubiłam ją i nie mam pojęcia czemu jej nie ma. Wyszłam ze szkoły i zmierzałam wolnym krokiem do domu, kiedy zatrzymało się obok mnie auto.. wysiadł z niego nie kto inny tylko w samej osobie popiepszony Bieber.
- Podwiozę Cię. - złapał mnie za rękę.
- Nie, dziękuję, poradzę sobie.- szarpnęłam rękę, po czym zaczęłam szybko się oddałam. Usłyszałam kroki za sobą.. znów mnie szarpnął tym razem mocniej. Stoję z nim twarzą w twarz.. jest cholernie przystojny.. nagle podnosi mnie i przerzuca sobie przez ramie..
- Co ty kur- zaczęłam krzyczeć.
- Zamknij się- warknął.
Zaczęłam kopać go, lecz nic nie pomagało. Gdzie są ludziem kiedy ich potrzeba? . Posadził mnie na skórzane siedzenie w swoim samochodzie po czym sam wsiadł.
Dlaczego to robisz.?- spytałam przerażona.  Co on teraz zamierza? Zabije mnie? 
____________________________________________________________________

Przepraszamy za tak długą przerwę, ale były strasznie długo problemy techniczne :/
Dajcie nam znać, że czytacie pisząc komentarze :)
Jeśli macie jakieś pytania to piszcie w komentarzach lub:
     https://www.facebook.com/dagmara.niedzwiecka.7
ask- http://ask.fm/BelieveInYourselfSiD