niedziela, 28 grudnia 2014

Rozdział I

Obudziłam się około godziny 11:00, kiedy spojrzałam na okno zobaczyłam ponure niebo i kilka drzew pozbawionych życia, nie miałam ochoty wychodzić z łóżka, wolałabym przeleżeć w nim cały dzień, lecz wiedziałam, że nie jest mi to pisane, ponieważ dzisiaj jest ten dzień… dzień w którym wyprowadzam się do LA. Ja dziewczyna z małego miasta. Szara myszka w Los Angeles. Nie umiałam sobie tego wyobrazić, strasznie się bałam. Wiedziałam, że ten dzień będzie mi się dłużyć…
- Carly, wstałaś już?- usłyszałam znajomy głos, który należał do mojej mamy. 
- Tak mamo, zejdę za parę minut  - krzyknęłam na tyle głośno aby mnie usłyszała.
Leżałam rozmyślając nad tym co mogłoby się wydarzyć, kiedy się wyprowadzę. Może przestano by
 ze mnie szydzić i mi dokuczać. W mojej szkole nie miałam znajomych, nigdy nie byłam lubiana… przez to popadłam w kompleksy. Nienawidziłam siebie, swojego ciała, charakteru, chciałam zniknąć z tego okropnego świata ale wiedziałam, że to by zabiło moją mamę. Po tym jak straciła mojego brata nie mogła dojść do siebie, tylko ja jej zostałam. Wiedziałam, że gdybym pozbawiła się życia zawalił by jej się świat. Tylko ta myśl trzymała mnie przy życiu. Musiałam znaleźć inny sposób którym okazały się żyletki… nienawidziłam się za to co robiłam ale inaczej nie umiałam, chciałam być silna, chciałabym żeby moje życie się zmieniło…
Po paru minutach myślenia nad swoim losem wstałam z łózka, wyciągnęłam czystą bieliznę i poszłam się odświeżyć. Rozebrałam piżamę i weszłam do kabiny. Odkręciłam wodę, 
ciepłe strumyki wody pieściły moje ciało… po 30 minutach zakręciłam wodę a mokre ciało owinęłam ręcznikiem. Kiedy byłam już sucha wysuszyłam włosy i pozostawiłam je w naturalnym stanie. Oczy lekko podkreśliłam kreskami, rzęsy wyczesałam tuszem, na usta nałożyłam bezbarwny błyszczyk, który nadał nieziemski blask moim wargom. Kiedy wyszłam z łazienki ubrałam wcześniej naszykowaną luźną białą bluzkę odkrywającą kawałek mojego brzucha oraz miętowe rurki. Nie ubierałam się najlepiej, ale też nie najgorzej zakładałam to w czym było mi wygodnie, niestety moi rówieśnicy tego nie rozumieli. Dziewczyny z mojej klasy nie wyglądały tak jak ja, one były…plastikowe… tona makijażu i do tego skąpe stroje- to zdecydowanie nie mój styl. 
- Carly!!! Ile można czekać? Nie zdążymy na lotnisko. - krzyknęła mama.
Westchnęłam strasznie się bałam ale wiedziałam, że to musi nastąpić. Wzięłam moje walizki po czym zaczęłam się męczyć, aby ściągnąć je na dół 
- Jestem - powiedziałam z grymasem. 
- W samą porę - powiedział tata. 
- Kochanie uśmiechnij się ! Wiem, że to trudne, ale będzie dobrze zobaczysz. - powiedziała mama przy czym posłała mi szczery uśmiech. 
- Wiem mamo- wymusiłam uśmiech na swojej twarzy. 
Powoli zaczęliśmy wychodzić… Zatrzymałam się koło samochodu i ostatni raz spojrzałam na mój domek, w którym dorastałam. Bardzo będę tęsknić za tym miejscem, w końcu spędziłam tu 17 lat swojego życia. Westchnęłam ostatni raz po czym wsiadłam do auta, po jakiś  15 minutach weszli rodzice 
- Wszystko już spakowane? - spytałam nie patrząc na nich. 
- Tak - powiedziała mama. 
Droga minęła dość szybko, nie pierwszy raz leciałam samolotem wiec nie robiło to na mnie jakiegoś specjalnego wrażenia… Kiedy wylądowaliśmy udałam się po swoją walizkę. Podążałam 
za rodzicami. Po odebraniu bagażu poszłam do zamówionej wcześniej przez moich rodziców taksówki. Rozglądałam się i podziwiałam piękne widoki zaczęło mi się tu podobać. 
Było tu sto razy więcej ludzi, niż u mnie w miasteczku co mnie trochę przerażało. Musiałam być silna. Zatrzymaliśmy się w całkiem bogatej dzielnicy.. wysiadłam i moim błękitnym oczom ukazał się ogromny biały dom. Byłam pod wrażeniem. 
- Mamoo czy będziemy tu mieszkać? - spytałam nadal w to nie wierząc. Ten dom wyglądał jak z bajki. 
- Tak, córeczko podoba ci się?- spytała mama, po czym sympatycznie się uśmiechnęła, odwzajemniłam uśmiech. 
- Tak, bardzo! - pisnęłam z podekscytowania… szybko weszłam do środka.  Było idealnie. Natychmiast pobiegłam do mojego pokoju, kiedy weszłam moja szczęka opadła do 
Ziemi. Był cały biały, wielkie lustro i okno z podświetlanym sufitem… wiedziałam, że rodzice całkiem sporo zarabiają ale nie sądziłam, że aż tyle. Coraz bardziej mi się tu podobało i od razu zaczęłam się rozpakowywać mimo długiej drogi nie byłam głodna.
Rozpakowywanie wszystkich rzeczy zajęła mi około 2 godzin. Byłam zmęczona więc wyciągnęłam niezbędne mi rzeczy, z którymi udałam się do łazienki rozebrałam jednocześnie odkręcając wodę,  która spokojnie lała się do wanny... dodałam również płynu do kąpieli o zapach dzikiej róży… Wzięłam mojego Iphone'a i włączyłam piosenkę Demi Lovato- „Skycraper”.
Powoli weszłam to wody aby moje ciało mogło się oswoić z dość gorącą wodą. Kiedy zamoczyłam się cała poczułam coś nieziemskiego.. wzięłam szampon do włosów, po wylaniu go na rękę zaczęłam dokładnie wcierać go we włosy, kiedy już spłukałam pianę i poczułam, że woda robi się chłodna postanowiłam wyjść. Ciało wytarłam białym ręcznikiem.. spojrzałam w lusterko i lekko się uśmiechnęłam. Wyglądałam komicznie moje włosy stały we wszystkie możliwe strony… szybko wyciągnęłam suszarkę i szczotkę. Zaczęłam suszyć włosy…
Kiedy wyglądałam już jak człowiek założyłam piżamę i udałam się do łóżka. Nastawiłam budzik na 6:00 rano, ponieważ jutro mój pierwszy dzień w szkole. Nie powiem, bałam się ale nie chciałam o tym myśleć, nie potrzebnie bym się stresowała… zaczęłam wymyślać sobie niemożliwe no spełnienia rzeczy robiłam tak często przed snem. Moje powieki zaczęły robić się ciężkie i odpłynęłam do krainy snów… O godzinie 6:00 zaczął dzwonić mój budzik… przysięgam, że gdyby to nie bym mój telefon dawno leżałby na ziemi… nie miałam ochoty wstawać.. bałam się.. tak każdy ma prawo się bać. Jestem tylko człowiekiem.. przeciągnęłam się po czym szybkim zwinnym ruchem wstałam z łóżka. Udałam się do szafy z ubraniami trochę pogrzebałam było tu ciepło, świeciło słońce więc postanowiłam ubrać „potargane” na dole spodenki jeansowe i luźną koszulkę z czarnym napisem 
„boy”. Zabrałam wybrane ubrania oraz bieliznę i udałam się do łazienki.
Wzięłam szybki prysznic, wytarłam porządnie skórę, włożyłam wcześniej wybrany komplet. Włosy lekko podkręciłam lokówką aby wyszły naturalne fale. Oczy pokreśliłam idealną kreską i rzęsy porządnie wyczesałam maskarą…  nie lubiłam się stroić i zwykle tego nie robiłam, ale to był pierwszy dzień w szkole, chciałam zrobić niezłe wrażenie aby nie przeżywać w tej szkole tego samego co w starej. Ostatni raz przejrzałam się w lustrze i kiedy uznałam że wyglądam mnie więcej jak człowiek wzięłam torbę i zbiegłam po schodach na dół. Na dole była moja mama, która przywitała mnie szczerym uśmiechem.
- Hej słońce. Gotowa do szkoły ? - powiedziałam cały czas się uśmiechając 
- Hej mamuś... ymm myślę, że tak. - powiedziałam z grymasem na twarzy. 
- Kchanie co jest ? - spytała zaniepokojona. 
- Nic mamo, wszystko w porządku. - skłamałam. 
- Mnie tak łatwo nie oszukasz. Mów mi tu zaraz co się dzieje - powiedziała patrząc mi w oczy, kurczę, że też musiała mnie tak dobrze znać. 
- No, bo wiesz.. no.. bo.. ja się po prostu boję - powiedziałam z wyrzutem. 
- Rozumiem, że się boisz, ale dasz radę. - powiedziała po czym mnie przytuliła, również objęłam ją rękami. 
- Dobrze, koniec tych przytulanek, bo zaraz się spóźnimy się ja do pracy, a ty do szkoły. Jedz szybko śniadanie. - powiedziała podsuwając mi tosty pod nos.
Uwielbiałam tosty więc zjadłam je ze smakiem.
Po posiłku poszłam włożyć na nogi moje czarne Vansy. Wzięłam torbę i wyciągnęłam z niej słuchawki, które chwilę po tym włożyłam do uszu.. wsiadłam do auta. Po chwili to samo zrobiła mama, odpaliła silnik i ruszyłyśmy. Droga była przyjemna podziwiałam widoki… do szkoły miałam niedaleko, więc przejażdżka nie trwała długo. 
- Carly, odebrać cię po szkole ? - spytała rodzicielka. 
- Nie mamo, dam sobie radę, nie chcę żeby ludzie myśleli, że mamusia musi mnie przywozić i odwozić do szkoły. - powiedziałam otwierając drzwi. 
- Dobrze, więc powodzenia. Pa, kocham cię. - mama posłała mi szeroki uśmiech. 
- Ja ciebie też, pa. - zamknęłam drzwi i ujrzałam wielki budynek.
Podążając za mapką, którą dostałam, by zorientować się gdzie co jest. Weszłam do środka było mnóstwo ludzi o wiele więcej, niż u mnie w dawnej szkole.. nie wiedziałam gdzie iść… wiedziałam, że to nie będzie najlepszy dzień. 
Patrząc na plan nagle poczułam jak w coś, a raczej jak w kogoś uderzam. Spojrzałam w górę i ujrzałam przystojnego, dobrze zbudowanego chłopaka o czekoladowych oczach.. 
Trochę się wystraszyłam. Po jego wyrazie twarzy zorientowałam się, że był nieźle wkurzony. 
- Kurwa, uważaj jak łazisz. - warknął głosem pełnym jadu. 
- Ja.. ja przepraszam – szepnęłam. 
- Nie jąkaj się tylko zejdź mi z oczu. - ponownie warknął. 
- Przepraszam - powiedziałam i odeszłam… jak tutaj każdy jest taki, to wole wrócić do starej szkoły i być wyśmiewana. Przyzwyczaiłam się. 
Szłam tym razem uważnie, by na nikogo nie wpaść...gdy usłyszałam jakiś głos za mną, trochę się przestraszyłam. 
- Nie przejmuj się on jest taki zawsze - powiedziała nieznajoma. 
- Ale.. o co ci chodzi ? – spytałam. 
- No o Justina chłopaka na którego wpadłaś.- powiedziała.. spojrzałam na jej twarz i zobaczyłam, że jest bardzo ładną naturalną szatynką. Ma duże ciemne oczy, malinowe usta. Była śliczna. I wydawała się być miła 
- Aa… to moja wina powinnam patrzeć pod nogi- powiedziałam nieśmiało. 
- Nie, ty nic złego nie zrobiłaś, on zawsze taki jest.- powiedziała. 
- Najlepiej będę go unikać. - powiedziałam i nieśmiało się do niej uśmiechnęłam. 
- Jestem Chanel dla przyjaciół Cher. - powiedziała i podała mi rękę uśmiechając się od ucha do ucha. 
- Carly - odwzajemniłam gest. 
- Chanel nie wiesz przypadkiem gdzie jest klasa numer 126? 
- Jasne, że wiem masz teraz tam zajęcia? - spytała ucieszona.
- Tak – zachichotałam. 
- Czyli mamy razem, chodź - zaczęła mnie ciągnąć za rękę, ja tylko za nią szłam i się śmiałam. Doszłyśmy do klasy pod którą stała mała grupka ludzi… 
- Hej wszystkim- powiedziała śmiało Cher. 
- Hej - powiedzieli wszyscy równo na co się zaśmiałam, bo wyglądali jakby to ćwiczyli. 
- O to jest Carly, jest tu nowa.  - powiedziała - a to jest Zack, Rey, Katy i Elie- wymieniała imiona pokazując na każdego po kolei. 
- Cześć miło Cię poznać- powiedziała blondynka- czyli Katy. 
- Mnie również. - odpowiedziałam i w tym samym momencie zadzwonił dzwonek, który informował o rozpoczęciu pierwszej lekcji, czyli Historii, którą całkiem lubiłam.
Nie sprawiała mi żadnych problemów… uczyła nas jej pani Qween. Wyglądała na całkiem sympatyczną. Była też moją wychowawczynią… Weszłam do klasy i usiadłam na wolnym 
miejscu.
Lekcja się zaczęła, a ja cały czas myślałam o chłopaku na którego wpadłam… miał na imię Justin…
- Carly, ogarnij się- powiedział jakiś głos w mojej głowie. 
Moje przemyślenia przerwał dzwonek. Świetnie zaczynam nową szkołę, pierwsza lekcja, a ja już nie wiem o czym pani mówiła… Wychodząc z klasy poczułam spojrzenie innych na sobie, trochę się tym krępowałam. Nie lubiłam być w centrum uwagi…
Czas na lunch. Byłam bardzo głodna. Mój brzuch domagał się jedzenia. Wyszłam przed szkołę i 
szłam w kierunku ławki, kiedy ktoś chwycił mnie za rękę podskoczyłam ze strach, odwróciłam cię i zobaczyłam nikogo innego niż.. Cher. 
- Jeju.. Cher wystraszyłaś mnie - powiedziałam z wyrzutem. 
- No przepraszam, ale uciekałaś z klasy i musiałam cię znaleźć. Zjemy razem lunch? - spytała i pokazała swoje białe zęby. 
- Jasne - odwzajemniłam uśmiech. 
Szłyśmy przed siebie w przyjemnej ciszy. Chanel ciągła mnie w stronę grupki ludzi, którą poznałam przed klasą.. były tam też trzy nieznajome mi wcześniej twarze. 
- Cher... nie chcę tam iść- powiedziałam cichym głosem. 
- Oj daj spokój - powiedziała ciągnąc mnie za rękę.. ustąpiłam jej.
Cher podeszła do jakiegoś chłopaka i czule go pocałowała.. 
- Oj zapomniałabym to jest Carly. - powiedziała odrywając się od swojego chłopaka. 
Chłopacy popatrzyli na mnie.. 
- Hej, jestem Chris- ciemnooki brunet podał mi rękę i pokazał swój śliczny uśmiech. 
- Ryan- powiedział drugi brunet. 
- Justin - burknął bardziej do siebie niż do mnie trzeci chłopak. 
- Miło mi was poznać- powiedziałam zupełnie nie przejmując się Justinem. 
- Nie widzieliśmy cię tu wcześniej- powiedział Chris. 
- Wczoraj się tu przeprowadziłam. - odpowiedziałam.
- Aaa i jak ci się tu podoba? - spytał sympatycznie chłopak. 
- Nie jest najgorzej - odpowiedziałam. Rozmawialiśmy jeszcze jakiś czas i zadzwonił dzwonek. Przez resztę lekcji nic ciekawego się nie wydarzyło...
Po lekcjach wracałam sama do domu, droga minęła całkiem szybko… byłam już pod domem, nacisnęłam klamkę, ale bezskutecznie. Drzwi były zamknięte, kluczy też nie było… świetnie.. 
szybko wyciągnęłam telefon i wybrałam numer do mamy. 
*rozmowa telefoniczna*
- Mamoooo gdzie są klucze.- jęknęłam do telefonu.
- O Jezu ! Córeczko zapomniałam zostawić- odpowiedziała przepraszalnym głosem na co ja przewróciłam oczami.
-...no okej coś wymyśle..-- powiedziałam znudzona. 
- Przepraszam bardzo papa – powiedziała. 
- No okej pa. - rozłączyłam się i myślałam co mam zrobić.
W sumie nie znałam miasta, a teraz jest okazja żeby to się zmieniło szkoda, że nie wiedziałam gdzie iść.. myślałam nad tym co zrobić jeszcze jakieś 10 minut, aż postanowiłam, że pobłądzę trochę, pozwiedzam i później znajdę jakoś drogę do domu.. przynajmniej miałam taką nadzieję.. 
Szłam chodnikiem i podziwiałam śliczne widoki. Po jakim czasie doszłam do jakiegoś parku- piękne drzewa, wielka łąka, jeziorko a przy nim ławka... usiadłam na ławeczce i rozmyślałam nad sobą.. Nie chce już być taka jak kiedyś, nie chcę być wyśmiewana, samotna. Chcę być inna przeprowadzając się tu zaczynam nowe życie i będę z tego korzystać...
Siedziałam tak już z godzinę. Zaczęło się robić zimno... szłam jakąś ulicą, którą jeszcze nie szłam zupełnie nie wiedziałam gdzie jestem... starałam  znaleźć drogę powrotną...ale niestety... zgubiłam się... pięknie jestem w ogromnym mieście.. nie znam drogi do domu, a mój telefon jest rozładowany.. genialnie.
Chodziłam tak i chodziłam.. aż podjechał jakiś samochód, zatrzymał się i opuścił szybę a ja ujrzałam......

______________________________________________________________________ 

Nooo i jest pierwszy rozdział!
Jaramy się, a więc tak mamy parę spraw do Was
1. Co do dodawania rozdziałów... to w jakim czasie będziemy dodawać zależy od was.... tak od was jeżeli będziemy widziały, że czytacie i wgl no to postaramy się jak najszybciej dodawać.
Chciałybyśmy tak 2 razy w tygodniu, co do dni byśmy się umówili :)
2. Komentarze.. bardzo miło by nam było gdybyście zostawiały po sobie ślad :)
3. Pomoglibyście nam jakoś wypromować tego bloga ? xd
4. Kontakt.. więc tak:


później jeszcze aska założymy :)
5. ymmm chyba wszystko miłego czytania <3


4 komentarze: